P O T W Ó R Z D O L I N Y G E N D U
B A J K A P I E R W S Z A
Gdy Księżyc zgasł, nad Doliną Gendu zapanowała Bezkresna Ciemność. Spokojne góry spowiła czarna mżawka a brzeg Doliny zamarł, wydmuchując ostatnie, mgliste tchnienie ku tafli srebrnego jeziora.
W granatowym Lesie Złudzeń siedział Potwór. Wędrował on wiele dni przez Ciemnię Zdarzeń umorusany w Czerni Nocy, zgarbiony i brzydki. Czuł, jakby ciężkie sklepienie nieba osuwało się powoli na jego włochate barki a ta ciemność przytłaczała go niezmiernie.
Szukał Księżyca.
W końcu, po dłuższym odpoczynku, wstał z wielkiego głazu i ruszył w dalszą wędrówkę. Brnąc przez ciemnicę nastąpił Potwór na gałąź kolczastą, której ostry kolec wbił się szyderczo w jego łapę, zadając mu ból tak ogromny, że jego ukryte oczy przykryła na chwilę mgła. Wściekł się Potwór jednak nie zaprzestał wędrówki i zły szedł dalej.
A kolec był jadowity.
Przedzierając się po omacku przez krzewy dotarł na skraj leśnej przepaści, której dno sięgało do najgłębszych tajemnic Doliny , pod której ziemią płynęło pasmo tajemniczych tuneli. W tunelach tych błyszczały skryte klejnoty i nienarodzone gwiazdy, które milczały pulsując spokojnie tajemniczym blaskiem. Tunele wypełnione były czystym powietrzem i podmuchem letniego wiatru a zajść można było nimi w Krainę Marzeń, a stamtąd dalej, do Przestworzy Nieznanych aż do Nieskończoności.
Włochaty Potwór stał nad przepaścią oddychając ciężko. Rozejrzał się dookoła, mrużąc swoje niepoznane oczy, jakby szukał w gęstwinie Lasu jakiejś podpowiedzi.
Przepaść przypominała mu zgniłą jamę i nie chciał mieć z nią nic wspólnego, chociaż sam w połowie już gnił. Ból przedarł go ogromny i zawyłby z całych sił, lecz nie miał do czego. Wszystko bowiem zniknęło, oddychał tylko on i Las Złudzeń nad Doliną Gendu.
***
Długo zastanawiał się , czy nie wskoczyć do przepaści. Stał tak i stał a wokół niego zaczął kręcić się Wietrzny Wir, który skrywał w sobie wszystkie Pory Roku. Wir ten tańczył tajemniczo, unosząc w powietrzu kolorowe liście. Las Złudzeń zaszumiał złowrogo, by zaraz dać się porwać do Wietrznego Tańca.
Przeniósł się zatem Potwór w krainy odległe, gdzie woda pachnie marzeniem, a powietrze zbliża do siebie oddechy, do pól wyściełanych złotym zbożem, których dotknięcie rodzi miękkość serca i unosi duszę w górę do białego nieba. Zobaczył Potwór piękne, czerwone iskry spadające z nieboskłonu, wilgotne, pachnące kwiaty umoczone w deszczu i spojrzenia błyskające fiołkami w odbiciu wielkich jezior. Ścieżki wypełnione żółtym piaskiem zaprowadziły Potwora w leśne zaułki,gdzie kora drzew oddychała głośno a dalej, za turkusowymi wzgórzami, kryło się tysiące słów niepoznanych.
Przebiegł Potwór przez kręte drogi, wysadzane błyszczącymi kamieniami, które w nocy świeciły blaskiem fluoru, patrząc z dołu na wędrowców i pił też krystaliczną wodę z wijących się między trawami potoków. Zwiedził Potwór jaskinie głębokie, gdzie drzemały Diamentowe Tajemnice, przemknął przez drogi i doliny, przeglądając się w kałużach, widząc swój pysk włochaty w odbiciu chmur, zdążył też ubrudzić się lepką żywicą, której zapach koił go i otulał atłasową chustą.
Pewnej nocy, zbłądził Potwór podczas wędrówki i zaskoczyła go burza. Wdrapał się więc na ogromne, bocianie gniazdo, wtulił się w miękką słomę po czym zasnął .
Tymczasem burza narastała.
Wzbił się w powietrze szereg majestatycznych chmur, kłęby Dymu Nicości otoczyły Potwora i jego gniazdo tworząc szare tornado. Skulił się Potwór tak, że siano przebiło gąszcz jego grubej, brudnej sierści. Zacisnął ciężkie powieki tak, że uleciały z nich dwie kamienne łzy, tocząc się po ziemi. Z łez tych powstała kamienna lawina, która spadała w drogi i pola, niszcząc złote zboża, roztrzaskując pachnące sosny i zapychając jaskinie wraz z Diamentowymi Tajemnicami.Wciskał się ten ciężki potok łez w najskrytsze miejsca, turkusowe wzgórza i makowe pola. Roztrzaskując bezlitośnie lśniące klejnotami drogi. Toczyły się tak kamienie w dal, a Potwór spał, drżąc raz po raz w ciepłym gnieździe. Nagle, w górę do szarego nieba wzbiły się kłęby dymu miłości, a z niego ciskały błyskawice czerwone.Ostre iskry przeleciały ze świstem przez Las Gendu,znikając zaraz w ciemnościach.
Wzbił się w powietrze szereg majestatycznych chmur, kłęby Dymu Nicości otoczyły Potwora i jego gniazdo tworząc szare tornado. Skulił się Potwór tak, że siano przebiło gąszcz jego grubej, brudnej sierści. Zacisnął ciężkie powieki tak, że uleciały z nich dwie kamienne łzy, tocząc się po ziemi. Z łez tych powstała kamienna lawina, która spadała w drogi i pola, niszcząc złote zboża, roztrzaskując pachnące sosny i zapychając jaskinie wraz z Diamentowymi Tajemnicami.Wciskał się ten ciężki potok łez w najskrytsze miejsca, turkusowe wzgórza i makowe pola. Roztrzaskując bezlitośnie lśniące klejnotami drogi. Toczyły się tak kamienie w dal, a Potwór spał, drżąc raz po raz w ciepłym gnieździe. Nagle, w górę do szarego nieba wzbiły się kłęby dymu miłości, a z niego ciskały błyskawice czerwone.Ostre iskry przeleciały ze świstem przez Las Gendu,znikając zaraz w ciemnościach.
Potwór przetarł włochatą twarz i począł powoli wyłaniać się z szarej otchłani. Poczuł zaraz jak rwąca siła podrywa go do góry, a następnie ciska o ziemię. Uderzył Potwór zębiskami o czarną glebę. Kolec kuł go potwornie. Był to jeszcze większy ból niż ten, który jest w stanie wytrzymać nawet silny, dorosły potwór górski. Podniósł się z czarnej ziemi i rozejrzał. Zdał sobie sprawę, że znowu stoi nad znajomą przepaścią, która spokojnie rozdzielała Las.
Właściwie Potwór nie pamiętał, jak i dlaczego skoczył w ciemne czeluści przepaści. Potwory nieraz działają instynktownie, chociaż zdarza się, że za czymś bardzo tęsknią. Wtedy ich potworze serce rwie pustka i tęsknota, która jednak daje im nadzieję. Nadzieja ta przeradza się w ogromną siłę i determinację, a potwór wie wtedy, że tam, dokąd zmierzają jego włochate łapy jest ukojenie i dobro.
Nasz Potwór szukał Księżyca.
***
Korytarze gwiezdnych tuneli zaślepiły początkowo Potwora swoim tkliwym blaskiem.
Zmrużył więc Potwór swe dziwne oczy, by zaraz powoli otworzyć je z zachwytem. Gwiezdne światło migotało spokojnie, a pod łapami dało się poczuć przyjemną wilgoć - to klejnoty roztapiały się pod wpływem ciepła. Topniejące kamienie tworzyły kolorowe strumyki, które pięły się w górę tunelu, zachęcając Potwora do dalszej wędrówki. Przez chwilę stwór wahał się, jak zwykle, jednak skręcił pewnym krokiem w najjaśniejszy z gwiezdnych tuneli. Gdy ujrzał ścianę obsypaną kryształami, zapomniał wnet o bolącym kolcu i nieprzyjemnej burzy. Szorstkimi łapami począł pacać delikatnie zbocza ścian, przeczesując w uczuciem każdy skrawek. Przymknął swoje oczy i brnął dalej i dalej, wdychając w nozdrza gwiezdny pył.
Tak oto Potwór stał się wirtuozem, artystą malarzem. Rzeźbiarzem, który czarnymi pazurami delikatnie odrapywał skalne przestrzenie, szlifierzem, który opuszkami spękanych łap szlifował i lepił gwiezdne kształty, a sierścią brudną zarysowywał i szpachlował. Gwiezdne światło wysuszyło mu sierść, gwiezdny pył wysuszył ją ciepłem swoim. Sunął tak Artysta w górę i w dół, zgodnie ze świetlnymi korytarzami, krocząc po kryształowych wodach. Serce jego wypełniała na zmianę euforia i spokój, aż łzy diamentowe skapywały z jego ślicznej, włochatej twarzy. Myślał jednak, że to diamentowy deszcz skrapla się ze sklepienia, bo nie wiedział, że takowe łzy w sobie posiada. Zamknął wreszcie Potwór oczyska wielkie i głębokie, brązowe niczym kora szlachetnych drzew. Westchnął z całych sił i oddech ten wyparł go na powierzchnię.
Oto znajdował się Potwór nad brzegiem wielkiego Jeziora Snów. Skalisty brzeg oświetlony był światłem z tafli, która wydawała się mienić srebrem i niebieską szarością. Panowała tu cisza, a nad wszystkim mieniła się ogromna Luna. Księżyc przeogromny tak, że zasłaniał niemal całe sklepienie. Wpatrzył się potwór w niego nie mogąc uwierzyć w prawdziwość Nocnej Gwiazdy. Nad brzegiem siedziała przykurczona postać. Potwór widział ją niewyraźnie. Wyciągnął łapy ku Lunie. I stał tak nieruchomo, wdychając mroźne powietrze, chłonąc blask Księżycowej tafli.
Zmrużył więc Potwór swe dziwne oczy, by zaraz powoli otworzyć je z zachwytem. Gwiezdne światło migotało spokojnie, a pod łapami dało się poczuć przyjemną wilgoć - to klejnoty roztapiały się pod wpływem ciepła. Topniejące kamienie tworzyły kolorowe strumyki, które pięły się w górę tunelu, zachęcając Potwora do dalszej wędrówki. Przez chwilę stwór wahał się, jak zwykle, jednak skręcił pewnym krokiem w najjaśniejszy z gwiezdnych tuneli. Gdy ujrzał ścianę obsypaną kryształami, zapomniał wnet o bolącym kolcu i nieprzyjemnej burzy. Szorstkimi łapami począł pacać delikatnie zbocza ścian, przeczesując w uczuciem każdy skrawek. Przymknął swoje oczy i brnął dalej i dalej, wdychając w nozdrza gwiezdny pył.
Tak oto Potwór stał się wirtuozem, artystą malarzem. Rzeźbiarzem, który czarnymi pazurami delikatnie odrapywał skalne przestrzenie, szlifierzem, który opuszkami spękanych łap szlifował i lepił gwiezdne kształty, a sierścią brudną zarysowywał i szpachlował. Gwiezdne światło wysuszyło mu sierść, gwiezdny pył wysuszył ją ciepłem swoim. Sunął tak Artysta w górę i w dół, zgodnie ze świetlnymi korytarzami, krocząc po kryształowych wodach. Serce jego wypełniała na zmianę euforia i spokój, aż łzy diamentowe skapywały z jego ślicznej, włochatej twarzy. Myślał jednak, że to diamentowy deszcz skrapla się ze sklepienia, bo nie wiedział, że takowe łzy w sobie posiada. Zamknął wreszcie Potwór oczyska wielkie i głębokie, brązowe niczym kora szlachetnych drzew. Westchnął z całych sił i oddech ten wyparł go na powierzchnię.
Oto znajdował się Potwór nad brzegiem wielkiego Jeziora Snów. Skalisty brzeg oświetlony był światłem z tafli, która wydawała się mienić srebrem i niebieską szarością. Panowała tu cisza, a nad wszystkim mieniła się ogromna Luna. Księżyc przeogromny tak, że zasłaniał niemal całe sklepienie. Wpatrzył się potwór w niego nie mogąc uwierzyć w prawdziwość Nocnej Gwiazdy. Nad brzegiem siedziała przykurczona postać. Potwór widział ją niewyraźnie. Wyciągnął łapy ku Lunie. I stał tak nieruchomo, wdychając mroźne powietrze, chłonąc blask Księżycowej tafli.
* * *
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz